Duch Bradleya
Listopad 2004
Wielu ludzi pisze teraz o tym, dlaczego Kerry przegrał. Tutaj chcę zbadać bardziej szczegółowe pytanie: dlaczego sondaże exit poll były tak błędne?
W Ohio, które Kerry ostatecznie przegrał stosunkiem głosów 49-51, sondaże exit poll dawały mu zwycięstwo 52-48. I to nie był tylko błąd losowy. W każdym ze stanów wahających się sondaże exit poll zawyżały wynik Kerry'ego. Na Florydzie, którą Bush ostatecznie wygrał 52-47, sondaże exit poll przewidywały remis.
(To nie są wczesne dane. Pochodzą z około północy czasu wschodniego, długo po zamknięciu lokali wyborczych w Ohio i na Florydzie. A jednak następnego popołudnia liczby z sondaży exit poll online odpowiadały wynikom. Jedynym sposobem, jaki przychodzi mi do głowy, jest to, że osoby odpowiedzialne za sondaże exit poll sfałszowały wyniki po zobaczeniu rzeczywistych danych. Ale to już inna kwestia.)
Co się stało? Źródłem problemu może być wariant Efektu Bradleya. Termin ten został wymyślony po tym, jak Tom Bradley, czarnoskóry burmistrz Los Angeles, przegrał wybory na gubernatora Kalifornii, mimo komfortowej przewagi w sondażach. Widocznie wyborcy bali się powiedzieć, że planują głosować przeciwko niemu, obawiając się, że ich motywy zostaną (być może słusznie) podejrzewane.
Wydaje się prawdopodobne, że coś podobnego wydarzyło się w tym roku w sondażach exit poll. Teoretycznie sondaże exit poll powinny być bardzo dokładne. Nie pytasz ludzi, co by zrobili. Pytasz, co właśnie zrobili.
Jak można popełnić błędy, zadając takie pytanie? Ponieważ niektórzy ludzie nie odpowiadają. Aby uzyskać prawdziwie losową próbę, ankieterzy pytają, powiedzmy, co dwudziestą osobę opuszczającą lokal wyborczy, na kogo głosowała. Ale nie każdy chce odpowiedzieć. A ankieterzy nie mogą po prostu zignorować tych, którzy nie chcą odpowiadać, bo wtedy ich próba nie jest już losowa. Więc to, co robią, to najwyraźniej notują wiek, rasę i płeć danej osoby i na tej podstawie zgadują, na kogo głosowała.
Działa to tak długo, jak długo nie ma korelacji między tym, na kogo głosują ludzie, a tym, czy są skłonni o tym rozmawiać. Ale w tym roku mogła ona istnieć. Może się zdarzyć, że znacząca liczba osób, które głosowały na Busha, nie chciała tego powiedzieć.
Dlaczego nie? Ponieważ ludzie w USA są bardziej konserwatywni, niż chcą się przyznać. Wartości elity w tym kraju, przynajmniej w tej chwili, to wartości NPR. Przeciętny człowiek, jak sądzę, zgodziliby się zarówno Republikanie, jak i Demokraci, jest bardziej konserwatywny społecznie. Ale podczas gdy niektórzy otwarcie obnoszą się z faktem, że nie podzielają opinii elity, inni czują się z tym trochę nieswojo, jakby mieli złe maniery przy stole.
Na przykład, zgodnie z obecnymi wartościami NPR, nie można powiedzieć niczego, co mogłoby być postrzegane jako dyskryminujące wobec homoseksualistów. Robienie tego jest "homofobiczne". A jednak duża liczba Amerykanów jest głęboko religijna, a Biblia jest dość jasna w kwestii homoseksualizmu. Co mają robić? Myślę, że wielu z nich zachowuje swoje opinie, ale zachowuje je dla siebie.
Oni wiedzą, w co wierzą, ale wiedzą też, w co powinni wierzyć. I tak, gdy obca osoba (na przykład ankieter) pyta ich o opinię na temat czegoś takiego jak małżeństwa homoseksualne, nie zawsze powiedzą to, co naprawdę myślą.
Gdy wartości elity są liberalne, sondaże będą miały tendencję do niedoszacowania konserwatyzmu zwykłych wyborców. To wydaje mi się wiodącą teorią wyjaśniającą, dlaczego sondaże exit poll były w tym roku tak dalekie od prawdy. Wartości NPR mówiły, że powinno się głosować na Kerry'ego. Więc wszyscy ci ludzie, którzy głosowali na Kerry'ego, czuli się z tego powodu cnotliwi i chętnie mówili ankieterom, że tak zrobili. Nikt, kto głosował na Kerry'ego, nie zrobił tego jako akt cichego buntu.