Jak zostać aniołem biznesu

Marzec 2009

(Ten esej pochodzi z przemówienia na AngelConf.)

Kiedy sprzedaliśmy nasz startup w 1998 roku, myślałem, że pewnego dnia zostanę aniołem biznesu. Siedem lat później nadal nie zacząłem. Odkładałem to, ponieważ wydawało się to tajemnicze i skomplikowane. Okazuje się, że jest łatwiejsze niż się spodziewałem, a także bardziej interesujące.

Część, która wydawała mi się trudna, czyli mechanika inwestowania, tak naprawdę nią nie jest. Dajesz startupowi pieniądze, a oni dają ci udziały. Prawdopodobnie otrzymasz albo akcje uprzywilejowane, czyli akcje z dodatkowymi prawami, takimi jak pierwszeństwo w odzyskaniu pieniędzy przy sprzedaży, albo dług zamienny na akcje, co oznacza (na papierze), że pożyczasz firmie pieniądze, a dług zamienia się na akcje przy następnej wystarczająco dużej rundzie finansowania. [1]

Czasami istnieją drobne taktyczne zalety używania jednego lub drugiego. Dokumentacja dla długu zamiennego na akcje jest prostsza. Ale tak naprawdę nie ma większego znaczenia, którego użyjesz. Nie trać zbyt wiele czasu na martwienie się o szczegóły warunków transakcji, zwłaszcza gdy dopiero zaczynasz inwestować jako anioł biznesu. Tak się nie wygrywa w tej grze. Kiedy słyszysz, jak ludzie mówią o odnoszącym sukcesy aniele biznesu, nie mówią „On uzyskał 4-krotne prawo do likwidacji”. Mówią „On zainwestował w Google”.

Tak się wygrywa: inwestując w odpowiednie startupy. To jest o wiele ważniejsze niż cokolwiek innego, że martwię się, że wprowadzam cię w błąd, mówiąc o innych rzeczach.

Mechanika

Aniołowie biznesu często syndykują transakcje, co oznacza, że łączą się, aby inwestować na tych samych warunkach. W syndykacie zazwyczaj jest „wiodący” inwestor, który negocjuje warunki ze startupem. Ale nie zawsze: czasami startup tworzy syndykat inwestorów, którzy podchodzą do nich niezależnie, a prawnik startupu dostarcza dokumentację.

Najłatwiejszym sposobem na rozpoczęcie inwestowania jako anioł biznesu jest znalezienie przyjaciela, który już to robi, i próba włączenia się do jego syndykatów. Wtedy wszystko, co musisz zrobić, to pisać czeki.

Nie czuj się jednak zobowiązany do dołączania do syndykatu. Nie jest tak trudno zrobić to samemu. Możesz po prostu użyć standardowych dokumentów serii AA, które Wilson Sonsini i Y Combinator opublikowali online. Oczywiście powinieneś zlecić swojemu prawnikowi przegląd wszystkiego. Zarówno ty, jak i startup powinniście mieć prawników. Ale prawnicy nie muszą tworzyć umowy od zera. [2]

Negocjując warunki ze startupem, interesują Cię dwie liczby: ile pieniędzy wkładasz i wycena firmy. Wycena określa, ile akcji otrzymujesz. Jeśli włożysz 50 000 USD do firmy przy wycenie przed-finansowej w wysokości 1 miliona USD, wówczas wycena po-finansowa wynosi 1,05 miliona USD, a Ty otrzymujesz 0,05/1,05, czyli 4,76% akcji firmy.

Jeśli firma później pozyska więcej pieniędzy, nowy inwestor odejmie część firmy od wszystkich dotychczasowych akcjonariuszy, tak jak Ty to zrobiłeś. Jeśli w następnej rundzie sprzedadzą 10% firmy nowemu inwestorowi, Twoje 4,76% zostanie zredukowane do 4,28%.

To jest w porządku. Rozwodnienie jest normalne. Co zazwyczaj ratuje Cię przed złym traktowaniem w przyszłych rundach, to fakt, że jesteś w tej samej łodzi co założyciele. Nie mogą Cię rozwodnić, nie rozwadniając siebie w takim samym stopniu. I nie rozwadniają siebie, chyba że ostatecznie pozostaną na plusie. Więc teoretycznie każda kolejna runda inwestycji pozostawia Cię z mniejszym udziałem w jeszcze cenniejszej firmie, aż po kilku kolejnych rundach będziesz mieć 0,5% firmy w momencie jej IPO, i będziesz bardzo szczęśliwy, ponieważ Twoje 50 000 USD zamieniło się w 5 milionów USD. [3]

Umowa, na mocy której inwestujesz, powinna zawierać postanowienia pozwalające Ci na wkład w przyszłe rundy w celu utrzymania swojego procentowego udziału. Więc to Twój wybór, czy zostaniesz rozwodniony. [4] Jeśli firma radzi sobie naprawdę dobrze, ostatecznie tak się stanie, ponieważ w końcu wyceny staną się tak wysokie, że nie będzie Ci się to opłacać.

Ile inwestuje anioł? To ogromnie się różni, od 10 000 USD do setek tysięcy, a w rzadkich przypadkach nawet milionów. Górna granica to oczywiście całkowita kwota, którą założyciele chcą pozyskać. Dolna granica to 5-10% całości lub 10 000 USD, w zależności od tego, która kwota jest większa. Typowa runda anielska w dzisiejszych czasach może wynosić 150 000 USD pozyskanych od 5 osób.

Wyceny nie różnią się tak bardzo. W rundach anielskich rzadko spotyka się wycenę poniżej pół miliona lub powyżej 4 lub 5 milionów. 4 miliony to już terytorium VC.

Jak zdecydować, jaką wycenę zaoferować? Jeśli jesteś częścią rundy prowadzonej przez kogoś innego, ten problem jest rozwiązany. Ale co, jeśli inwestujesz sam? Nie ma prawdziwej odpowiedzi. Nie ma racjonalnego sposobu wyceny startupu na wczesnym etapie. Wycena odzwierciedla jedynie siłę pozycji negocjacyjnej firmy. Jeśli naprawdę Cię chcą, albo dlatego, że desperacko potrzebują pieniędzy, albo dlatego, że jesteś kimś, kto może im bardzo pomóc, pozwolą Ci zainwestować przy niskiej wycenie. Jeśli Cię nie potrzebują, będzie ona wyższa. Więc zgaduj. Startup może nie mieć większego pojęcia, jaka powinna być liczba, niż Ty. [5]

Ostatecznie nie ma to większego znaczenia. Kiedy aniołowie zarabiają dużo pieniędzy na transakcji, nie dzieje się tak dlatego, że zainwestowali przy wycenie 1,5 miliona USD zamiast 3 milionów USD. Dzieje się tak dlatego, że firma odniosła prawdziwy sukces.

Nie mogę tego wystarczająco podkreślić. Nie skupiaj się na mechanice ani warunkach transakcji. Powinieneś poświęcić czas na zastanowienie się, czy firma jest dobra.

(Podobnie założyciele również nie powinni skupiać się na warunkach transakcji, ale powinni poświęcić czas na zastanowienie się, jak uczynić firmę dobrą.)

Istnieje drugi, mniej oczywisty składnik inwestycji anielskiej: ile czasu oczekuje się od Ciebie, aby pomóc startupowi. Podobnie jak kwota inwestycji, może się ona znacznie różnić. Nie musisz nic robić, jeśli nie chcesz; możesz być po prostu źródłem pieniędzy. Albo możesz stać się faktycznym pracownikiem firmy. Po prostu upewnij się, że Ty i startup uzgodnicie z góry, ile mniej więcej dla nich zrobicie.

Naprawdę gorące firmy czasami mają wysokie standardy dla aniołów. Te, w które wszyscy chcą inwestować, praktycznie przesłuchują inwestorów i przyjmują pieniądze tylko od osób, które są znane i/lub będą dla nich ciężko pracować. Ale nie czuj się, że musisz poświęcić dużo czasu, bo inaczej nie zainwestujesz w żadne dobre startupy. Istnieje zaskakujący brak korelacji między tym, jak gorąca jest transakcja startupowa a tym, jak dobrze sobie ostatecznie poradzi. Wiele gorących startupów zakończy się porażką, a wiele startupów, których nikt nie lubi, zakończy się sukcesem. A te ostatnie desperacko potrzebują pieniędzy, więc przyjmą je od każdego przy niskiej wycenie. [6]

Wybieranie Zwycięzców

Byłoby miło móc je wybrać, prawda? Część inwestowania anielskiego, która ma największy wpływ na Twoje zyski, czyli wybieranie właściwych firm, jest również najtrudniejsza. Dlatego powinieneś praktycznie zignorować (a dokładniej, zarchiwizować, w sensie Gmaila) wszystko, co do tej pory powiedziałem. Możesz potrzebować się do tego odnieść w pewnym momencie, ale nie jest to centralny problem.

Centralnym problemem jest wybieranie właściwych startupów. To, czym jest „Stwórz coś, czego ludzie chcą” dla startupów, tym jest „Wybieraj właściwe startupy” dla inwestorów. Połączone dają „Wybieraj startupy, które stworzą coś, czego ludzie chcą”.

Jak to zrobić? Nie jest to tak proste, jak wybieranie startupów, które już tworzą coś niezwykle popularnego. Wtedy jest już za późno dla aniołów. VC już się nimi zajmą. Jako anioł musisz wybierać startupy, zanim osiągną sukces – albo dlatego, że stworzyły coś świetnego, ale użytkownicy jeszcze tego nie doceniają, jak Google na początku, albo dlatego, że są jeszcze jedną lub dwie iteracje od wielkiego sukcesu, jak Paypal, kiedy tworzyli oprogramowanie do przesyłania pieniędzy między PDA.

Aby być dobrym aniołem biznesu, musisz być dobrym sędzią potencjału. Do tego się to sprowadza. VC mogą być szybkimi naśladowcami. Większość z nich nie próbuje przewidywać, co wygra. Po prostu szybko zauważają, kiedy coś już wygrywa. Ale aniołowie muszą być w stanie przewidywać. [7]

Jedną z interesujących konsekwencji tego faktu jest to, że jest wielu ludzi, którzy nigdy nawet nie zainwestowali jako aniołowie, a mimo to są już lepszymi aniołami biznesu, niż sobie zdają sprawę. Ktoś, kto nie wie nic o mechanice finansowania venture capital, ale wie, jak wygląda odnoszący sukcesy założyciel startupu, jest faktycznie daleko przed kimś, kto zna termsheety na wylot, ale myśli, że „haker” to ktoś, kto łamie zabezpieczenia komputerów. Jeśli potrafisz rozpoznać dobrych założycieli startupów, empatyzując z nimi – jeśli rezonujecie na tej samej częstotliwości – to możesz już być lepszym wyborem startupów niż przeciętny profesjonalny VC. [8]

Paul Buchheit, na przykład, zaczął inwestować jako anioł około rok po mnie, i był prawie natychmiast tak dobry jak ja w wybieraniu startupów. Mój dodatkowy rok doświadczenia był błędem zaokrąglenia w porównaniu z naszą zdolnością do empatii z założycielami.

Co czyni dobrego założyciela? Gdyby istniało słowo oznaczające przeciwieństwo niezaradności, to byłoby to właśnie to. Źli założyciele wydają się niezaradni. Mogą być mądrzy, albo nie, ale jakoś wydarzenia ich przytłaczają, zniechęcają i poddają się. Dobrzy założyciele sprawiają, że rzeczy dzieją się tak, jak chcą. Co nie znaczy, że zmuszają rzeczy do wydarzenia się w z góry określony sposób. Dobrzy założyciele mają zdrowe poszanowanie dla rzeczywistości. Ale są nieustannie zaradni. To najbliższe, co mogę powiedzieć, do przeciwieństwa niezaradności. Chcesz finansować ludzi, którzy są nieustannie zaradni.

Zauważ, że zaczęliśmy od mówienia o rzeczach, a teraz mówimy o ludziach. Toczy się debata między inwestorami, co jest ważniejsze: ludzie czy pomysł – a dokładniej rynek. Niektórzy, jak Ron Conway, mówią, że to ludzie – że pomysł się zmieni, ale ludzie są fundamentem firmy. Podczas gdy Marc Andreessen mówi, że poparłby przeciętnych założycieli na gorącym rynku zamiast świetnych założycieli na złym rynku. [9]

Te dwa stanowiska nie są tak odległe, jak się wydaje, ponieważ dobrzy ludzie znajdują dobre rynki. Bill Gates prawdopodobnie też byłby całkiem bogaty, nawet gdyby IBM nie podrzucił mu standardu PC.

Dużo myślałem o rozbieżności między inwestorami, którzy wolą stawiać na ludzi, a tymi, którzy wolą stawiać na rynki. To trochę zaskakujące, że w ogóle istnieje. Spodziewałbym się, że opinie bardziej się zbiegną.

Ale myślę, że zrozumiałem, co się dzieje. Trzy najbardziej prominentne osoby, które znam, które faworyzują rynki, to Marc, Jawed Karim i Joe Kraus. I każdy z nich, we własnych startupach, zasadniczo wleciał w termikę: trafili na rynek rosnący tak szybko, że wszystko, co mogli zrobić, to nadążyć za nim. Takie doświadczenie trudno zignorować. Plus, myślę, że nie doceniają siebie: wspominają, jak łatwo było jechać w górę na tej ogromnej termice i myślą „każdy mógłby to zrobić”. Ale to nieprawda; oni nie są zwykłymi ludźmi.

Więc jako anioł biznesu myślę, że powinieneś iść z Ronem Conwayem i stawiać na ludzi. Termika się zdarza, owszem, ale nikt nie jest w stanie jej przewidzieć – nawet założyciele, a na pewno nie Ty jako inwestor. A tylko dobrzy ludzie potrafią jeździć na termice, jeśli ją napotkają.

Przepływ Transakcji

Oczywiście pytanie o to, jak wybierać startupy, zakłada, że masz między czym wybierać. Jak je znaleźć? To kolejne problemy, które rozwiązują za Ciebie syndykaty. Jeśli dołączasz do inwestycji przyjaciela, nie musisz szukać startupów.

Problem polega nie tyle na znalezieniu startupów, co na znalezieniu strumienia rozsądnie wysokiej jakości. Tradycyjnym sposobem jest kontakt. Jeśli przyjaźnisz się z wieloma inwestorami i założycielami, będą oni przesyłać Ci oferty. Dolina zasadniczo działa na poleceniach. A gdy tylko zaczniesz być znany jako wiarygodny, użyteczny inwestor, ludzie będą Ci przesyłać wiele ofert. Ja na pewno będę.

Istnieje również nowszy sposób znajdowania startupów, jakim jest przychodzenie na wydarzenia takie jak Demo Day Y Combinator, gdzie partia nowo utworzonych startupów prezentuje się inwestorom jednocześnie. Mamy dwa Demo Days w roku, jeden w marcu i jeden w sierpniu. Są to zasadniczo masowe polecenia.

Ale wydarzenia takie jak Demo Day stanowią tylko ułamek dopasowań między startupami a inwestorami. Osobiste polecenie jest nadal najczęstszą drogą. Więc jeśli chcesz słyszeć o nowych startupach, najlepszym sposobem jest uzyskanie wielu poleceń.

Najlepszym sposobem na uzyskanie wielu poleceń jest inwestowanie w startupy. Bez względu na to, jak mądry i miły wydajesz się, insiderzy będą niechętni do przesyłania Ci poleceń, dopóki nie udowodnisz swojej wartości, dokonując kilku inwestycji. Niektórzy mądrzy, mili faceci okazują się być niestałymi, wymagającymi inwestorami. Ale gdy tylko udowodnisz, że jesteś dobrym inwestorem, przepływ transakcji, jak to nazywają, szybko wzrośnie zarówno pod względem jakości, jak i ilości. W ekstremalnym przypadku, dla kogoś takiego jak Ron Conway, jest on zasadniczo identyczny z przepływem transakcji całej Doliny.

Więc jeśli chcesz poważnie inwestować, sposób na rozpoczęcie to wykorzystanie istniejących kontaktów, bycie dobrym inwestorem w startupach, które poznajesz w ten sposób, a ostatecznie uruchomisz reakcję łańcuchową. Dobrzy inwestorzy są rzadkością, nawet w Dolinie Krzemowej. Prawdopodobnie nie ma więcej niż kilkuset poważnych aniołów w całej Dolinie, a jednak są oni prawdopodobnie najważniejszym składnikiem w tworzeniu Doliny takiej, jaka jest. Aniołowie są odczynnikiem ograniczającym w tworzeniu startupów.

Jeśli w Dolinie jest tylko kilkuset poważnych aniołów, to decydując się zostać jednym z nich, możesz samodzielnie znacznie poszerzyć potok startupów w Dolinie Krzemowej. To jest trochę oszałamiające.

Bycie Dobrym

Jak być dobrym aniołem biznesu? Pierwszą rzeczą, której potrzebujesz, jest zdecydowanie. Kiedy rozmawiamy z założycielami o dobrych i złych inwestorach, jednym ze sposobów, w jaki opisujemy dobrych, jest powiedzenie „on pisze czeki”. Nie oznacza to, że inwestor mówi tak każdemu. Skądże. Oznacza to, że szybko podejmuje decyzje i je realizuje. Możesz myśleć, jak trudno to może być? Zobaczysz, kiedy spróbujesz. Z natury inwestowania anielskiego wynika, że decyzje są trudne. Musisz zgadywać wcześnie, na etapie, gdy najbardziej obiecujące pomysły nadal wydają się sprzeczne z intuicją, ponieważ gdyby były oczywiste, VC już by je sfinansowały.

Załóżmy, że jest rok 1998. Natrafiasz na startup założony przez kilku studentów. Mówią, że zamierzają pracować nad wyszukiwaniem w Internecie. Jest już kilka dużych publicznych firm zajmujących się wyszukiwaniem. Jak ci studenci mogą z nimi konkurować? I czy wyszukiwanie w ogóle ma znaczenie? Wszystkie wyszukiwarki próbują nakłonić ludzi, aby zamiast tego nazywali je „portaliami”. Dlaczego miałbyś inwestować w startup prowadzony przez kilku nieznanych ludzi, którzy próbują konkurować z dużymi, agresywnymi firmami w obszarze, który sami ogłosili przestarzałym? A jednak ci studenci wydają się całkiem inteligentni. Co robisz?

Istnieje sposób na bycie zdecydowanym, gdy jesteś niedoświadczony: zmniejszaj wielkość swojej inwestycji, aż będzie to kwota, której nie będziesz żałować, że ją straciłeś. Dla każdej bogatej osoby (prawdopodobnie nie powinieneś próbować inwestować jako anioł, chyba że uważasz się za bogatego) istnieje pewna kwota, której utrata byłaby bezbolesna, choć irytująca. Dopóki nie poczujesz się komfortowo inwestując, nie inwestuj więcej niż tę kwotę w startup.

Na przykład, jeśli masz 5 milionów dolarów w aktywach do zainwestowania, utrata 15 000 dolarów byłaby prawdopodobnie bezbolesna (choć irytująca). To mniej niż 0,3% Twojej wartości netto. Zacznij więc od 3 lub 4 inwestycji po 15 000 dolarów. Nic nie nauczy Cię o inwestowaniu jako anioł lepiej niż doświadczenie. Traktuj pierwsze kilka jako koszt edukacji. 60 000 dolarów to mniej niż wiele programów studiów podyplomowych. Plus otrzymujesz udziały.

To, co jest naprawdę niecool, to strategiczna niezdecydowanie: zwodzenie założycieli, podczas gdy próbujesz zebrać więcej informacji o trajektorii startupu. [10] Zawsze jest pokusa, aby to zrobić, ponieważ masz tak mało informacji, ale musisz świadomie się temu oprzeć. W dłuższej perspektywie jest to dla Ciebie korzystne.

Drugim elementem bycia dobrym aniołem biznesu jest po prostu bycie dobrym człowiekiem. Inwestowanie anielskie nie jest biznesem, w którym zarabia się pieniądze, oszukując ludzi. Startupy tworzą bogactwo, a tworzenie bogactwa nie jest grą o sumie zerowej. Nikt nie musi przegrać, żebyś Ty wygrał. W rzeczywistości, jeśli źle traktujesz założycieli, w których inwestujesz, zdemoralizują się, a firma będzie działać gorzej. Plus Twoje polecenia wyschną. Dlatego polecam być dobrym.

Najbardziej odnoszący sukcesy aniołowie biznesu, których znam, to w zasadzie dobrzy ludzie. Kiedy inwestują w firmę, wszystko, co chcą zrobić, to jej pomóc. I pomagają także ludziom, w których nie zainwestowali. Kiedy wyświadczają przysługi, nie wydają się ich śledzić. To zbyt duży narzut. Po prostu starają się pomóc wszystkim i zakładają, że jakoś dobre rzeczy do nich wrócą. Empirycznie wydaje się, że to działa.

Przypisy

[1] Dług zamienny na akcje może być albo ograniczony do określonej wyceny, albo może być realizowany ze zniżką od wyceny, która ostatecznie zostanie ustalona przy konwersji. Np. dług zamienny na akcje ze zniżką 30% oznacza, że przy konwersji otrzymujesz akcje tak, jakbyś zainwestował przy wycenie o 30% niższej. Może to być przydatne w przypadkach, gdy nie można lub nie chce się ustalić, jaka powinna być wycena. Pozostawiasz to następnemu inwestorowi. Z drugiej strony, wielu inwestorów chce wiedzieć dokładnie, co otrzymują, dlatego będą robić dług zamienny na akcje tylko z limitem.

[2] Kosztowną częścią tworzenia umowy od zera nie jest pisanie umowy, ale kłótnie przy kilkuset dolarach za godzinę o szczegóły. Dlatego dokumentacja serii AA ma na celu znalezienie środka. Możesz po prostu zacząć od kompromisu, do którego doszedłbyś po wielu rozmowach.

Kiedy finansujesz startup, obaj Twoi prawnicy powinni być specjalistami od startupów. Nie używaj do tego zwykłych prawników korporacyjnych. Ich brak doświadczenia sprawia, że przesadzają: tworzą ogromne, przesadnie skomplikowane umowy i spędzają godziny na kłótniach o nieistotne rzeczy.

W Dolinie, czołowe kancelarie prawne specjalizujące się w startupach to Wilson Sonsini, Orrick, Fenwick & West, Gunderson Dettmer i Cooley Godward. W Bostonie najlepsze to Goodwin Procter, Wilmer Hale i Foley Hoag.

[3] Twoje wyniki mogą się różnić.

[4] Te postanowienia anty-rozwodnieniowe chronią Cię również przed sztuczkami, takimi jak próba przejęcia firmy przez późniejszego inwestora poprzez przeprowadzenie kolejnej rundy wyceniającej firmę na 1 USD. Jeśli masz kompetentnego prawnika od startupów, który zajmuje się transakcją, powinieneś być początkowo chroniony przed takimi sztuczkami. Ale później może to stać się problemem. Jeśli duża firma VC chce zainwestować w startup po Tobie, może próbować zmusić Cię do zrzeczenia się ochrony anty-rozwodnieniowej. A jeśli to zrobią, startup będzie Cię naciskał do zgody. Powiedzą Ci, że jeśli tego nie zrobisz, zniszczysz ich transakcję z VC. Polecam rozwiązać ten problem poprzez umowę dżentelmeńską z założycielami: uzgodnij z nimi z góry, że nie zrzekniesz się ochrony anty-rozwodnieniowej. Wtedy od nich zależy, czy wcześnie poinformują o tym VC.

Powodem, dla którego nie chcesz się ich zrzekać, jest następujący scenariusz. VC rekapitalizują firmę, co oznacza, że zapewniają jej dodatkowe finansowanie przy wycenie przed-finansowej wynoszącej zero. To wymazuje dotychczasowych akcjonariuszy, w tym Ciebie i założycieli. Następnie przyznają założycielom dużo opcji, ponieważ potrzebują ich, aby zostali, ale Ty nic nie dostajesz.

Oczywiście to nie jest miłe. Nie zdarza się często. Znane firmy VC nie rekapitalizowałyby firmy tylko po to, by ukraść kilka procent od anioła. Ale jest tu pewna ciągłość. Mniej uczciwy, niższej klasy VC może być skłonny to zrobić, aby ukraść dużą część akcji.

Nie mówię, że powinieneś zawsze absolutnie odmawiać zrzeczenia się ochrony anty-rozwodnieniowej. Wszystko jest negocjacją. Jeśli jesteś częścią potężnego syndykatu, możesz być w stanie zrezygnować z ochrony prawnej i polegać na społecznej. Jeśli inwestujesz w transakcję prowadzoną przez dużego anioła, takiego jak Ron Conway, na przykład, jesteś całkiem dobrze chroniony przed złym traktowaniem, ponieważ każdy VC dwa razy by się zastanowił, zanim go przekroczy. Ten rodzaj ochrony jest jednym z powodów, dla których aniołowie lubią inwestować w syndykaty.

[5] Nie inwestuj tak dużo, ani przy tak niskiej wycenie, że uzyskasz nadmiernie duży udział w startupie, chyba że jesteś pewien, że Twoje pieniądze będą ostatnimi, których potrzebują. Inwestorzy na późniejszym etapie nie zainwestują w firmę, jeśli założyciele nie będą mieli wystarczająco dużo kapitału własnego, aby ich zmotywować. Rozmawiałem ostatnio z VC, który powiedział, że spotkał się z firmą, którą bardzo polubił, ale odrzucił ją, ponieważ inwestorzy już posiadali ponad połowę. Ci inwestorzy prawdopodobnie myśleli, że byli bardzo sprytni, uzyskując tak duży udział w tej pożądanej firmie, ale w rzeczywistości strzelali sobie w stopę.

[6] W każdym momencie znam co najmniej 3 lub 4 absolwentów YC, którzy moim zdaniem odniosą wielkie sukcesy, ale którzy działają na „parze”, finansowo, ponieważ inwestorzy jeszcze nie rozumieją, co robią. (I nie, niestety, nie mogę powiedzieć, kto to jest. Nie mogę polecić startupu inwestorowi, którego nie znam.)

[7] Istnieją niektórzy VC, którzy potrafią przewidywać zamiast reagować. Nic dziwnego, że są to najbardziej odnoszący sukcesy.

[8] To trochę podstępne z mojej strony, że tak to ujmuję, ponieważ przeciętny VC traci pieniądze. To jedna z najbardziej zaskakujących rzeczy, jakich nauczyłem się o VC podczas pracy w Y Combinator. Tylko ułamek VC ma nawet dodatnie zwroty. Reszta istnieje, aby zaspokoić popyt wśród menedżerów funduszy na kapitał wysokiego ryzyka jako klasę aktywów. Poznanie tego wyjaśniło wiele na temat niektórych VC, których spotkałem, gdy pracowaliśmy nad Viaweb.

[9] VC generalnie również mówią, że preferują świetne rynki nad świetnymi ludźmi. Ale tak naprawdę mówią, że chcą obu. Są tak selektywni, że rozważają tylko świetnych ludzi. Więc kiedy mówią, że przede wszystkim zależy im na dużych rynkach, mają na myśli, że tak wybierają między świetnymi ludźmi.

[10] Założyciele słusznie nie lubią inwestorów, którzy mówią, że są zainteresowani inwestowaniem, ale nie chcą prowadzić. Istnieją okoliczności, w których jest to akceptowalna wymówka, ale częściej oznacza to „Nie, ale jeśli okaże się, że jesteś gorącą transakcją, chcę móc wstecznie twierdzić, że powiedziałem tak”.

Jeśli lubisz startup na tyle, aby w niego zainwestować, to zainwestuj w niego. Po prostu użyj standardowych warunków serii AA i napisz im czek.

Dzięki Samowi Altmanowi, Paulowi Buchheitowi, Jessice Livingston, Robertowi Morrisowi i Fredowi Wilsonowi za przeczytanie wersji roboczych tego tekstu.

Komentarz do tego eseju.