Finansowanie w wysokiej rozdzielczości

Chcesz założyć startup? Uzyskaj finansowanie od Y Combinator.


Wrzesień 2010

Powodem, dla którego startupy coraz częściej wykorzystują konwertowalne papiery dłużne w rundach anielskich, jest to, że przyspieszają one finalizację transakcji. Ułatwiając startupom oferowanie różnych cen różnym inwestorom, pomagają przełamać impas, który powstaje, gdy inwestorzy czekają, aż inni zainwestują.

Zdecydowanie największy wpływ na opinię inwestorów o startupie ma opinia innych inwestorów. Jest bardzo, bardzo niewielu, którzy po prostu decydują sami. Każdy założyciel startupu powie ci, że najczęstsze pytanie, jakie słyszą od inwestorów, nie dotyczy założycieli ani produktu, ale „kto jeszcze inwestuje?”

To prowadzi do impasów. Przeprowadzenie starej rundy kapitałowej o ustalonej wielkości może trwać tygodniami, ponieważ wszyscy aniołowie siedzą i czekają, aż inni się zaangażują, niczym kolarze w sprincie, którzy celowo jadą wolno na początku, aby móc podążać za tym, kto pierwszy zaatakuje.

Konwertowalne papiery dłużne pozwalają startupom pokonać takie impasy, nagradzając inwestorów skłonnych działać jako pierwsi niższymi (efektywnymi) wycenami. Na co zasługują, ponieważ ponoszą większe ryzyko. Jest znacznie bezpieczniej inwestować w startup, w który zainwestował już Ron Conway; ktoś, kto przychodzi po nim, powinien zapłacić wyższą cenę.

Powodem, dla którego konwertowalne papiery dłużne pozwalają na większą elastyczność w ustalaniu cen, jest to, że pułapy wyceny nie są faktycznymi wycenami, a papiery dłużne są tanie i łatwe do przygotowania. Możesz więc przeprowadzić finansowanie w wysokiej rozdzielczości: jeśli chcesz, możesz mieć osobną umowę z różnymi pułapami dla każdego inwestora.

Ten pułap nie musi po prostu rosnąć monotonicznie. Startup może również oferować lepsze warunki inwestorom, od których oczekuje największej pomocy. Chodzi po prostu o to, że różni inwestorzy, czy to ze względu na oferowaną pomoc, czy chęć zaangażowania, mają różne wartości dla startupów, a ich warunki powinny to odzwierciedlać.

Różne warunki dla różnych inwestorów to wyraźnie droga przyszłości. Rynki zawsze ewoluują w kierunku wyższej rozdzielczości. Możesz nie potrzebować konwertowalnych papierów dłużnych, aby to osiągnąć. Przy wystarczająco lekkich, znormalizowanych warunkach kapitałowych (i pewnych zmianach w oczekiwaniach inwestorów i prawników co do rund kapitałowych) możesz osiągnąć to samo za pomocą kapitału zamiast długu. Jedno i drugie byłoby w porządku dla startupów, o ile mogą one łatwo zmienić swoją wycenę.

Impasy nie były jedynym problemem z rundami kapitałowymi o ustalonej wielkości. Innym problemem było to, że startupy musiały z góry określić, ile chcą zebrać. Uważam, że błędem jest, gdy startup ustala konkretną kwotę. Jeśli inwestorzy są łatwo przekonani, startup powinien zebrać więcej teraz, a jeśli inwestorzy są sceptyczni, startup powinien wziąć mniejszą kwotę i wykorzystać ją do doprowadzenia firmy do punktu, w którym jest bardziej przekonująca.

Nie jest rozsądne oczekiwać, że startupy z góry wybiorą optymalną wielkość rundy, ponieważ zależy to od reakcji inwestorów, a tych nie da się przewidzieć.

Rundy anielskie o ustalonej wielkości i wielu inwestorach są tak złym pomysłem dla startupów, że zastanawia, dlaczego w ogóle tak się robiło. Jedną z możliwości jest to, że ten zwyczaj odzwierciedla sposób, w jaki inwestorzy lubią się spiskować, gdy mogą się na to pozwolić. Ale myślę, że faktyczne wyjaśnienie jest mniej złowrogie. Myślę, że aniołowie (i ich prawnicy) organizowali rundy w ten sposób, naśladując bezmyślnie rundy serii A VC. W serii A runda kapitałowa o ustalonej wielkości z liderem ma sens, ponieważ zazwyczaj jest tylko jeden duży inwestor, który jest jednoznacznie liderem. Rundy serii A o ustalonej wielkości są już w wysokiej rozdzielczości. Ale im więcej inwestorów w rundzie, tym mniej sensowne jest, aby wszyscy otrzymywali tę samą cenę.

Najciekawszym pytaniem może być to, jaki wpływ na świat inwestorów będzie miało finansowanie w wysokiej rozdzielczości. Odważniejsi inwestorzy będą teraz nagradzani niższymi cenami. Ale co ważniejsze, w branży opartej na hitach, będą oni mogli uczestniczyć w transakcjach, w których chcą. Podczas gdy inwestorzy typu „kto jeszcze inwestuje?” nie tylko zapłacą wyższe ceny, ale mogą w ogóle nie dostać się do najlepszych transakcji.

Dzięki Immadowi Akhundowi, Samowi Altmanowi, Johnowi Bautistcie, Pete'owi Koomenowi, Jessice Livingston, Danowi Sirokerowi, Harjowi Taggarowi i Fredowi Wilsonowi za przeczytanie wersji roboczych tego tekstu.