Cztery ćwiartki konformizmu

Lipiec 2020

Jednym z najbardziej odkrywczych sposobów klasyfikowania ludzi jest stopień i agresywność ich konformizmu. Wyobraź sobie kartezjański układ współrzędnych, którego oś pozioma biegnie od konwencjonalnego po lewej do niezależnego po prawej, a oś pionowa od pasywnego na dole do agresywnego na górze. Powstałe cztery ćwiartki definiują cztery typy ludzi. Zaczynając od górnej lewej i idąc przeciwnie do ruchu wskazówek zegara: agresywnie konwencjonalni, pasywnie konwencjonalni, pasywnie niezależni i agresywnie niezależni.

Myślę, że znajdziesz wszystkie cztery typy w większości społeczeństw i że to, do której ćwiartki ludzie należą, zależy bardziej od ich własnej osobowości niż od przekonań panujących w ich społeczeństwie. [1]

Młode dzieci stanowią najlepszy dowód na oba te punkty. Każdy, kto chodził do szkoły podstawowej, widział te cztery typy, a fakt, że zasady szkolne są tak arbitralne, jest silnym dowodem na to, że to, do której ćwiartki ludzie należą, zależy bardziej od nich niż od zasad.

Dzieci w górnej lewej ćwiartce, te agresywnie konwencjonalne, to kapusie. Wierzą nie tylko, że zasady muszą być przestrzegane, ale że ci, którzy je łamią, muszą zostać ukarani.

Dzieci w dolnej lewej ćwiartce, te pasywnie konwencjonalne, to owce. Uważają, aby przestrzegać zasad, ale gdy inne dzieci je łamią, ich impuls polega na martwieniu się, że te dzieci zostaną ukarane, a nie na zapewnieniu, że tak się stanie.

Dzieci w dolnej prawej ćwiartce, te pasywnie niezależne, to marzyciele. Nie przejmują się zbytnio zasadami i prawdopodobnie nie są w 100% pewne, jakie są te zasady.

A dzieci w górnej prawej ćwiartce, te agresywnie niezależne, to łobuzy. Gdy widzą zasadę, ich pierwszym impulsem jest jej zakwestionowanie. Samo polecenie zrobienia czegoś skłania ich do zrobienia czegoś przeciwnego.

Przy mierzeniu konformizmu, oczywiście, trzeba powiedzieć, w stosunku do czego, a to zmienia się wraz z wiekiem dzieci. Dla młodszych dzieci są to zasady ustalone przez dorosłych. Ale gdy dzieci dorastają, źródłem zasad stają się ich rówieśnicy. Więc grupa nastolatków, którzy wszyscy w ten sam sposób łamią zasady szkolne, nie jest niezależna; raczej wręcz przeciwnie.

W dorosłym życiu możemy rozpoznać cztery typy po ich charakterystycznych okrzykach, tak jak można rozpoznać cztery gatunki ptaków. Okrzykiem agresywnie konwencjonalnych jest „Zmiażdż <outgroup>!” (To dość niepokojące widzieć wykrzyknik po zmiennej, ale na tym polega cały problem z agresywnie konwencjonalnymi). Okrzykiem pasywnie konwencjonalnych jest „Co pomyślą sąsiedzi?”. Okrzykiem pasywnie niezależnych jest „Każdemu jego”. A okrzykiem agresywnie niezależnych jest „Eppur si muove”.

Cztery typy nie są równie powszechne. Jest więcej ludzi pasywnych niż agresywnych, a znacznie więcej ludzi konwencjonalnych niż niezależnych. Zatem pasywnie konwencjonalni stanowią największą grupę, a agresywnie niezależni najmniejszą.

Ponieważ przynależność do ćwiartki zależy bardziej od osobowości niż od charakteru zasad, większość ludzi zajmowałaby tę samą ćwiartkę, nawet gdyby dorastała w zupełnie innym społeczeństwie.

Profesor Princeton Robert George napisał niedawno:

Czasami pytam studentów, jakie byłoby ich stanowisko w sprawie niewolnictwa, gdyby byli biali i mieszkali na Południu przed zniesieniem niewolnictwa. Zgadnijcie co? Wszyscy byliby abolicjonistami! Wszyscy odważnie wypowiedzieliby się przeciwko niewolnictwu i niestrudzenie przeciwko niemu pracowali.

Jest zbyt uprzejmy, by to powiedzieć, ale oczywiście, że nie byliby. I rzeczywiście, nasze domyślne założenie powinno być nie tylko takie, że jego studenci przeciętnie zachowywaliby się tak samo, jak ludzie w tamtych czasach, ale że ci, którzy dziś są agresywnie konwencjonalni, byliby agresywnie konwencjonalni również wtedy. Innymi słowy, że nie tylko nie walczyliby przeciwko niewolnictwu, ale byliby jego najzagorzalszymi obrońcami.

Jestem stronniczy, przyznaję, ale wydaje mi się, że agresywnie konwencjonalni ludzie odpowiadają za nieproporcjonalnie dużą część kłopotów na świecie, a wiele zwyczajów, które wyewoluowały od czasów Oświecenia, zostało zaprojektowanych, aby chronić nas pozostałych przed nimi. W szczególności wycofanie koncepcji herezji i zastąpienie jej zasadą swobodnej debaty na wszelkie możliwe tematy, nawet te, które są obecnie uważane za nieakceptowalne, bez żadnych kar dla tych, którzy próbują je wypróbować, aby zobaczyć, czy działają. [2]

Dlaczego jednak niezależni potrzebują ochrony? Ponieważ to oni mają wszystkie nowe pomysły. Aby odnieść sukces w nauce, na przykład, nie wystarczy być po prostu w porządku. Musisz być w porządku, gdy wszyscy inni się mylą. Ludzie konwencjonalni nie mogą tego zrobić. Z podobnych powodów wszyscy odnoszący sukcesy CEO startupów są nie tylko niezależni, ale wręcz agresywnie niezależni. Nie jest więc przypadkiem, że społeczeństwa prosperują tylko w takim stopniu, w jakim mają zwyczaje powstrzymujące ludzi konwencjonalnych. [3]

W ciągu ostatnich kilku lat wielu z nas zauważyło, że zwyczaje chroniące wolną dociekliwość zostały osłabione. Niektórzy mówią, że przesadzamy – że nie zostały one zbytnio osłabione, lub że zostały osłabione w służbie większego dobra. To drugie natychmiast odrzucę. Kiedy ludzie konwencjonalni przejmują kontrolę, zawsze mówią, że robią to w służbie większego dobra. To po prostu inne, niekompatybilne większe dobro za każdym razem.

Co do pierwszej obawy, że ludzie niezależni są nadwrażliwi i że wolna dociekliwość nie została zbytnio ograniczona, nie można tego ocenić, chyba że samemu jest się niezależnym. Nie można wiedzieć, ile przestrzeni idei jest wycinane, chyba że się je posiada, a tylko ludzie niezależni mają te na krawędziach. Właśnie z tego powodu są oni bardzo wrażliwi na zmiany w swobodzie eksploracji idei. Są kanarkami w tej kopalni.

Ludzie konwencjonalni mówią, jak zawsze, że nie chcą zamykać dyskusji o wszystkich ideach, tylko o tych złych.

Pomyślelibyście, że samo to zdanie jasno pokaże, jak niebezpieczną grę grają. Ale wyjaśnię to. Istnieją dwa powody, dla których musimy być w stanie dyskutować nawet o „złych” ideach.

Pierwszy to taki, że każdy proces decydowania, które idee zakazać, jest skazany na popełnianie błędów. Tym bardziej, że nikt inteligentny nie chce podejmować tego rodzaju pracy, więc ostatecznie wykonują ją głupcy. A kiedy proces popełnia wiele błędów, trzeba zostawić margines błędu. Co w tym przypadku oznacza, że trzeba zakazać mniej idei, niż by się chciało. Ale to jest trudne dla agresywnie konwencjonalnych, częściowo dlatego, że lubią widzieć ludzi ukaranych, tak jak od dziecka, a częściowo dlatego, że rywalizują ze sobą. Egzekutorzy ortodoksji nie mogą pozwolić na istnienie idei granicznej, ponieważ daje to innym egzekutorom okazję do prześcignięcia ich w dziedzinie czystości moralnej, a być może nawet do zwrócenia egzekutorów przeciwko nim. Zamiast więc uzyskać potrzebny margines błędu, otrzymujemy coś przeciwnego: wyścig na dno, w którym każda idea, która wydaje się w ogóle nadająca się do zakazu, zostaje zakazana. [4]

Drugi powód, dla którego zakazywanie dyskusji o ideach jest niebezpieczne, jest taki, że idee są ze sobą powiązane bardziej, niż się wydaje. Oznacza to, że jeśli ograniczasz dyskusję na niektóre tematy, nie wpływa to tylko na te tematy. Ograniczenia propagują się wstecz na każdy temat, który daje implikacje w zakazanych. A to nie jest przypadek krańcowy. Najlepsze idee robią właśnie to: mają konsekwencje w dziedzinach odległych od ich pochodzenia. Posiadanie idei w świecie, w którym niektóre idee są zakazane, jest jak gra w piłkę nożną na boisku z polem minowym w jednym rogu. Nie grasz po prostu tej samej gry, co zwykle, ale na boisku o innym kształcie. Grasz znacznie bardziej stonowaną grę nawet na bezpiecznym terenie.

W przeszłości niezależni chronili się, gromadząc się w kilku miejscach – najpierw na dworach, a później na uniwersytetach – gdzie mogli do pewnego stopnia ustalać własne zasady. Miejsca, w których ludzie pracują z ideami, zazwyczaj mają zwyczaje chroniące wolną dociekliwość, z tego samego powodu, dla którego fabryki płytek krzemowych mają potężne filtry powietrza, a studia nagraniowe dobrą izolację akustyczną. Przez ostatnie co najmniej dwa stulecia, kiedy agresywnie konwencjonalni byli w natarciu z jakiegokolwiek powodu, uniwersytety były najbezpieczniejszymi miejscami.

To jednak może tym razem nie zadziałać, ze względu na niefortunny fakt, że ostatnia fala nietolerancji rozpoczęła się na uniwersytetach. Zaczęła się w połowie lat 80., a do 2000 roku wydawało się, że wygasła, ale ostatnio ponownie rozgorzała wraz z pojawieniem się mediów społecznościowych. Wydaje się to niestety być samobójczą bramką ze strony Doliny Krzemowej. Chociaż ludzie, którzy zarządzają Doliną Krzemową, są prawie wszyscy niezależni, dali ludziom agresywnie konwencjonalnym narzędzie, o jakim tylko mogli marzyć.

Z drugiej strony, być może spadek ducha wolnej dociekliwości na uniwersytetach jest bardziej objawem odejścia ludzi niezależnych niż jego przyczyną. Ludzie, którzy 50 lat temu zostaliby profesorami, mają teraz inne opcje. Teraz mogą zostać kwantami lub założyć startupy. Aby odnieść sukces w którymkolwiek z tych przypadków, trzeba być niezależnym. Gdyby ci ludzie byli profesorami, stawialiby silniejszy opór w obronie wolności akademickiej. Być może więc obraz niezależnych uciekających z upadających uniwersytetów jest zbyt ponury. Być może uniwersytety upadają, ponieważ tak wielu już je opuściło. [5]

Chociaż poświęciłem dużo czasu na przemyślenie tej sytuacji, nie mogę przewidzieć, jak się ona rozwinie. Czy niektóre uniwersytety odwrócą obecny trend i pozostaną miejscami, w których ludzie niezależni chcą się gromadzić? Czy też ludzie niezależni stopniowo je porzucą? Bardzo martwię się o to, co możemy stracić, jeśli tak się stanie.

Ale jestem optymistą w dłuższej perspektywie. Ludzie niezależni potrafią się chronić. Jeśli istniejące instytucje zostaną skompromitowane, stworzą nowe. Może to wymagać pewnej wyobraźni. Ale wyobraźnia jest przecież ich specjalnością.

Przypisy

[1] Zdaję sobie oczywiście sprawę, że jeśli osobowości ludzi różnią się pod dwoma względami, można ich użyć jako osi i nazwać powstałe cztery ćwiartki typami osobowości. Tak więc to, co naprawdę twierdzę, to że osie są ortogonalne i że istnieje znaczące zróżnicowanie w obu.

[2] Agresywnie konwencjonalni nie odpowiadają za wszystkie kłopoty na świecie. Innym dużym źródłem kłopotów jest rodzaj charyzmatycznego przywódcy, który zdobywa władzę, odwołując się do nich. Stają się oni znacznie bardziej niebezpieczni, gdy pojawiają się tacy przywódcy.

[3] Nigdy nie martwiłem się o pisanie rzeczy, które obrażały ludzi konwencjonalnych, kiedy prowadziłem Y Combinator. Gdyby YC było firmą produkującą ciastka, stanąłbym przed trudnym wyborem moralnym. Ludzie konwencjonalni też jedzą ciastka. Ale nie zakładają udanych startupów. Więc jeśli zniechęciłem ich do aplikowania do YC, jedynym efektem było zaoszczędzenie nam pracy przy czytaniu aplikacji.

[4] Nastąpił postęp w jednym obszarze: kary za mówienie o zakazanych ideach są mniej surowe niż w przeszłości. Istnieje niewielkie ryzyko śmierci, przynajmniej w bogatszych krajach. Agresywnie konwencjonalni są w większości zadowoleni z zwalniania ludzi z pracy.

[5] Wielu profesorów jest niezależnych – zwłaszcza na kierunkach matematycznych, ścisłych i inżynieryjnych, gdzie trzeba być takim, aby odnieść sukces. Ale studenci są bardziej reprezentatywni dla ogółu populacji, a zatem w większości konwencjonalni. Więc kiedy profesorowie i studenci są w konflikcie, jest to nie tylko konflikt między pokoleniami, ale także między różnymi typami ludzi.

Dzięki Samowi Altmanowi, Trevorowi Blackwellowi, Nicholasowi Christakisowi, Patrickowi Collisonowi, Samowi Gichuru, Jessice Livingston, Patrickowi McKenzie, Geoffowi Ralstonowi i Harjowi Taggarowi za przeczytanie wersji roboczych tego tekstu.