Nierówności i Ryzyko
Sierpień 2005
(Ten esej jest rozwinięciem wykładu wygłoszonego na Defcon w 2005 roku.)
Załóżmy, że chcielibyście wyeliminować nierówności ekonomiczne. Są na to dwa sposoby: dać pieniądze biednym lub odebrać je bogatym. Ale sprowadza się to do tego samego, ponieważ jeśli chcesz dać pieniądze biednym, musisz je skądś wziąć. Nie możesz ich wziąć od biednych, bo wtedy wróciliby do punktu wyjścia. Musisz je wziąć od bogatych.
Istnieje oczywiście sposób, aby uczynić biednych bogatszymi, nie tylko przesuwając pieniądze od bogatych. Można by pomóc biednym stać się bardziej produktywnymi – na przykład poprzez poprawę dostępu do edukacji. Zamiast zabierać pieniądze inżynierom i dawać je kasjerom, można by umożliwić ludziom, którzy zostaliby kasjerami, zostanie inżynierami.
Jest to doskonała strategia, aby uczynić biednych bogatszymi. Ale dowody z ostatnich 200 lat pokazują, że nie zmniejsza to nierówności ekonomicznych, ponieważ sprawia również, że bogaci stają się bogatsi. Jeśli jest więcej inżynierów, to jest więcej możliwości, aby ich zatrudnić i sprzedawać im rzeczy. Henry Ford nie mógłby zarobić fortuny, budując samochody w społeczeństwie, w którym większość ludzi nadal była rolnikami utrzymującymi się z pracy własnych rąk; nie miałby ani pracowników, ani klientów.
Jeśli chcesz zmniejszyć nierówności ekonomiczne, a nie tylko podnieść ogólny poziom życia, nie wystarczy tylko podnieść biednych. Co jeśli jeden z twoich nowo upieczonych inżynierów stanie się ambitny i stanie się kolejnym Billem Gatesem? Nierówności ekonomiczne będą tak samo złe jak zawsze. Jeśli faktycznie chcesz zmniejszyć przepaść między bogatymi a biednymi, musisz naciskać na górę, a także pchać od dołu.
Jak naciskać na górę? Można by próbować zmniejszyć produktywność ludzi, którzy zarabiają najwięcej: kazać najlepszym chirurgom operować lewą ręką, zmuszać popularnych aktorów do przejadania się i tak dalej. Ale to podejście jest trudne do wdrożenia. Jedynym praktycznym rozwiązaniem jest pozwolenie ludziom na wykonanie najlepszej pracy, na jaką ich stać, a następnie (albo poprzez opodatkowanie, albo przez ograniczenie tego, co mogą pobierać) konfiskata wszystkiego, co uznasz za nadwyżkę.
Zatem jasno określmy, co oznacza zmniejszenie nierówności ekonomicznych. Jest to tożsame z zabieraniem pieniędzy bogatym.
Kiedy przekształcasz wyrażenie matematyczne w inną formę, często zauważasz nowe rzeczy. Tak jest i w tym przypadku. Zabieranie pieniędzy bogatym okazuje się mieć konsekwencje, których można nie przewidzieć, formułując tę samą ideę w kategoriach „zmniejszania nierówności”.
Problem polega na tym, że ryzyko i nagroda muszą być proporcjonalne. Zakład z jedynie 10% szansą na wygraną musi płacić więcej niż zakład z 50% szansą na wygraną, inaczej nikt go nie podejmie. Więc jeśli obetniesz górną część potencjalnych nagród, tym samym zmniejszysz chęć ludzi do podejmowania ryzyka.
Przekładając to na nasze pierwotne wyrażenie, otrzymujemy: zmniejszanie nierówności ekonomicznych oznacza zmniejszanie ryzyka, które ludzie są skłonni podjąć.
Istnieją całe klasy ryzyk, które przestają być warte podjęcia, jeśli maksymalny zwrot zostanie zmniejszony. Jednym z powodów, dla których wysokie stawki podatkowe są katastrofalne, jest to, że ta klasa ryzyk obejmuje zakładanie nowych firm.
Inwestorzy
Startupy są z natury ryzykowne. Startup jest jak mała łódź na otwartym morzu. Jedna wielka fala i toniesz. Konkurencyjny produkt, spowolnienie gospodarcze, opóźnienie w uzyskaniu finansowania lub zatwierdzenia regulacyjnego, pozew o naruszenie patentu, zmieniające się standardy techniczne, odejście kluczowego pracownika, utrata dużego kontraktu – każda z tych rzeczy może zniszczyć cię z dnia na dzień. Wydaje się, że tylko około 1 na 10 startupów odnosi sukces. [1]
Nasz startup zwrócił swoim pierwszym inwestorom zewnętrznym 36-krotność zainwestowanego kapitału. Oznaczało to, że przy obecnych stawkach podatkowych w USA, inwestowanie w nas miało sens, jeśli mieliśmy lepszą niż 1 na 24 szansę na sukces. To brzmi rozsądnie. Prawdopodobnie tak właśnie wyglądaliśmy, gdy byliśmy parą nerdów bez doświadczenia biznesowego, działających z mieszkania.
Jeśli tego rodzaju ryzyko się nie opłaca, inwestowanie kapitału wysokiego ryzyka, jakie znamy, nie istnieje.
Może być w porządku, jeśli istniałyby inne źródła kapitału dla nowych firm. Dlaczego by nie pozwolić rządowi lub jakiejś dużej, prawie rządowej organizacji, takiej jak Fannie Mae, inwestować kapitał wysokiego ryzyka zamiast funduszy prywatnych?
Powiem wam, dlaczego to by nie zadziałało. Ponieważ wtedy prosicie pracowników rządowych lub prawie rządowych o zrobienie tego, czego są najmniej zdolni: podejmowania ryzyka.
Jak wie każdy, kto pracował dla rządu, ważną rzeczą nie jest podejmowanie właściwych decyzji, ale podejmowanie decyzji, które można później uzasadnić, jeśli się nie powiodą. Jeśli istnieje bezpieczna opcja, to właśnie ją wybierze biurokrata. Ale to jest dokładnie zły sposób na inwestowanie kapitału wysokiego ryzyka. Charakter tego biznesu oznacza, że chcesz podejmować strasznie ryzykowne wybory, jeśli potencjalny zysk jest wystarczająco dobry.
VC są obecnie opłacani w sposób, który sprawia, że koncentrują się na potencjalnym zysku: otrzymują procent od zysków funduszu. I to pomaga przezwyciężyć ich zrozumiały strach przed inwestowaniem w firmę prowadzoną przez nerdów, którzy wyglądają jak (i być może są) studenci.
Gdyby VC nie mogli się bogacić, zachowywaliby się jak biurokraci. Bez nadziei na zysk mieliby tylko strach przed stratą. I dlatego podejmowaliby złe decyzje. Odrzuciliby nerdów na rzecz gładko mówiącego MBA w garniturze, ponieważ tę inwestycję łatwiej byłoby później uzasadnić, gdyby się nie powiodła.
Założyciele
Ale nawet gdyby udało się jakoś przeprojektować finansowanie kapitału wysokiego ryzyka tak, aby działało bez pozwolenia VC na bogacenie się, istnieje inny rodzaj inwestora, którego po prostu nie można zastąpić: założyciele i pierwsi pracownicy startupów.
To, co inwestują, to ich czas i pomysły. Ale są one równoważne pieniądzom; dowodem jest to, że inwestorzy są skłonni (jeśli zostaną zmuszeni) traktować je jako wymienne, przyznając taki sam status „sweat equity” i kapitałowi, który kupili za gotówkę.
Fakt, że inwestujesz swój czas, nie zmienia relacji między ryzykiem a nagrodą. Jeśli zamierzasz zainwestować swój czas w coś z niewielką szansą na sukces, zrobisz to tylko wtedy, gdy będzie odpowiednio duża wypłata. [2] Jeśli duże wypłaty nie są dozwolone, równie dobrze możesz grać bezpiecznie.
Podobnie jak wielu założycieli startupów, ja też zrobiłem to, żeby się wzbogacić. Ale nie dlatego, że chciałem kupować drogie rzeczy. Chciałem bezpieczeństwa. Chciałem zarobić wystarczająco dużo pieniędzy, żeby nie martwić się o pieniądze. Gdyby mi zakazano zarobić wystarczająco dużo na startupie, aby to osiągnąć, szukałbym bezpieczeństwa w inny sposób: na przykład, podejmując pracę w dużej, stabilnej organizacji, z której trudno byłoby mnie zwolnić. Zamiast harować w startupie, próbowałbym zdobyć miłą, mało stresującą pracę w dużym laboratorium badawczym lub etat na uniwersytecie.
Tak właśnie robią wszyscy w społeczeństwach, gdzie ryzyko nie jest nagradzane. Jeśli nie możesz zapewnić sobie bezpieczeństwa, najlepszą rzeczą jest zrobienie sobie gniazdka w jakiejś dużej organizacji, gdzie twój status zależy głównie od stażu pracy. [3]
Nawet gdybyśmy mogli jakoś zastąpić inwestorów, nie widzę, jak moglibyśmy zastąpić założycieli. Inwestorzy głównie wnoszą pieniądze, które z zasady są takie same, niezależnie od źródła. Ale założyciele wnoszą pomysły. Tych nie da się zastąpić.
Przeanalizujmy dotychczasowy ciąg argumentacji. Zbliżam się do wniosku, do którego wielu czytelników będzie musiało zostać zaciągniętych na siłę, więc starałem się, aby każdy element był nie do złamania. Zmniejszanie nierówności ekonomicznych oznacza zabieranie pieniędzy bogatym. Ponieważ ryzyko i nagroda są równoważne, zmniejszanie potencjalnych nagród automatycznie zmniejsza apetyt ludzi na ryzyko. Startupy są z natury ryzykowne. Bez perspektywy nagród proporcjonalnych do ryzyka, założyciele nie zainwestują swojego czasu w startup. Założyciele są niezastąpieni. Zatem eliminacja nierówności ekonomicznych oznacza eliminację startupów.
Nierówności ekonomiczne nie są tylko konsekwencją startupów. Są silnikiem, który je napędza, podobnie jak spadek wody napędza młyn wodny. Ludzie zakładają startupy w nadziei, że staną się znacznie bogatsi niż byli wcześniej. A jeśli twoje społeczeństwo próbuje uniemożliwić komukolwiek bycie znacznie bogatszym od innych, uniemożliwi również jednej osobie bycie znacznie bogatszą w czasie t2 niż w czasie t1.
Wzrost
Ten argument ma zastosowanie proporcjonalnie. Nie chodzi tylko o to, że jeśli wyeliminujesz nierówności ekonomiczne, nie będziesz miał żadnych startupów. W takim stopniu, w jakim zmniejszasz nierówności ekonomiczne, zmniejszasz liczbę startupów. [4] Zwiększ podatki, a chęć podejmowania ryzyka zmniejszy się proporcjonalnie.
I to wydaje się złe dla wszystkich. Nowe technologie i nowe miejsca pracy pochodzą w przeważającej mierze od nowych firm. Rzeczywiście, jeśli przestaniesz mieć startupy, wkrótce nie będziesz miał również istniejących firm, tak jakbyś przestał mieć dzieci, wkrótce nie będziesz miał dorosłych.
Brzmi to szlachetnie, gdy mówimy, że powinniśmy zmniejszyć nierówności ekonomiczne. Kiedy formułujesz to w ten sposób, kto może się z tobą nie zgodzić? Nierówność musi być zła, prawda? Brzmi znacznie mniej szlachetnie, gdy mówimy, że powinniśmy zmniejszyć tempo zakładania nowych firm. A jednak jedno implikuje drugie.
Rzeczywiście, może się okazać, że zmniejszenie apetytu inwestorów na ryzyko nie tylko zabija startupy w zarodku, ale przede wszystkim zabija te najbardziej obiecujące. Startupy zapewniają szybszy wzrost przy większym ryzyku niż istniejące firmy. Czy ten trend utrzymuje się również wśród startupów? To znaczy, czy najbardziej ryzykowne startupy są tymi, które generują największy wzrost, jeśli odniosą sukces? Podejrzewam, że odpowiedź brzmi tak. I to jest mrożąca krew w żyłach myśl, ponieważ oznacza, że jeśli zmniejszysz apetyt inwestorów na ryzyko, najbardziej korzystne startupy znikną jako pierwsze.
Oczywiście nie wszyscy bogaci ludzie dorobili się tego dzięki startupom. Co jeśli pozwolimy ludziom bogacić się poprzez zakładanie startupów, ale zabierzemy wszystkie inne nadwyżki majątkowe? Czy to przynajmniej zmniejszyłoby nierówności?
Mniej niż mogłoby się wydawać. Gdybyś sprawił, że ludzie mogliby się bogacić tylko poprzez zakładanie startupów, ludzie, którzy chcą się bogacić, wszyscy zakładaliby startupy. I to mogłoby być wspaniałe. Ale nie sądzę, żeby miało to duży wpływ na dystrybucję bogactwa. Ludzie, którzy chcą się bogacić, zrobią wszystko, co konieczne. Jeśli startupy są jedynym sposobem, aby to zrobić, po prostu uzyskasz znacznie więcej ludzi zakładających startupy. (Jeśli bardzo ostrożnie napiszesz prawa, bardziej prawdopodobne jest, że uzyskasz wielu ludzi robiących rzeczy, które można przedstawić na papierze jako startupy.)
Jeśli jesteśmy zdeterminowani, aby wyeliminować nierówności ekonomiczne, nadal jest jedno wyjście: moglibyśmy powiedzieć, że jesteśmy gotowi zrezygnować ze startupów. Co by się stało, gdybyśmy to zrobili?
Przynajmniej musielibyśmy zaakceptować niższe tempo wzrostu technologicznego. Jeśli wierzysz, że duże, istniejące firmy mogłyby jakoś rozwijać nowe technologie tak szybko jak startupy, piłka jest po twojej stronie, aby wyjaśnić jak. (Jeśli wymyślisz choćby odrobinę wiarygodną historię, możesz zarobić fortunę, pisząc książki biznesowe i konsultując się z dużymi firmami.) [5]
OK, więc mamy wolniejszy wzrost. Czy to takie złe? Cóż, jednym z powodów, dla których jest to złe w praktyce, jest to, że inne kraje mogą nie zgodzić się na zwolnienie tempa razem z nami. Jeśli zadowolisz się rozwijaniem nowych technologii w wolniejszym tempie niż reszta świata, stanie się tak, że w ogóle niczego nie wymyślisz. Wszystko, co mógłbyś odkryć, zostało już wymyślone gdzie indziej. A jedyną rzeczą, którą możesz zaoferować w zamian, są surowce i tania siła robocza. Gdy tylko zniżysz się tak nisko, inne kraje mogą z tobą robić, co chcą: instalować rządy marionetkowe, wysysać twoich najlepszych pracowników, wykorzystywać twoje kobiety jako prostytutki, zrzucać na twoje terytorium swoje toksyczne odpady – wszystko to, co robimy dziś z biednymi krajami. Jedyną obroną jest izolacja, tak jak zrobiły to kraje komunistyczne w XX wieku. Ale problem polega na tym, że aby to egzekwować, musisz stać się państwem policyjnym.
Bogactwo i Władza
Zdaję sobie sprawę, że startupy nie są głównym celem tych, którzy chcą wyeliminować nierówności ekonomiczne. To, czego naprawdę nie lubią, to rodzaj bogactwa, które staje się samonapędzające poprzez sojusz z władzą. Na przykład firmy budowlane, które finansują kampanie polityków w zamian za kontrakty rządowe, lub bogaci rodzice, którzy wysyłają swoje dzieci do dobrych college'ów, wysyłając je do drogich szkół zaprojektowanych w tym celu. Ale jeśli spróbujesz zaatakować ten rodzaj bogactwa poprzez politykę ekonomiczną, trudno jest go trafić bez niszczenia startupów jako szkód ubocznych.
Problemem tutaj nie jest bogactwo, ale korupcja. Dlaczego więc nie zająć się korupcją?
Nie musimy zabraniać ludziom bycia bogatymi, jeśli możemy zapobiec przekształcaniu się bogactwa w władzę. I w tej kwestii poczyniono postępy. Zanim zmarł z powodu alkoholu w 1925 roku, rozrzutny wnuk Commodore'a Vanderbilta, Reggie, potrącił pieszych pięć razy, zabijając dwóch z nich. Do 1969 roku, kiedy Ted Kennedy wjechał samochodem z mostu w Chappaquiddick, limit wydawał się wynosić jeden. Dziś może być zero. Ale zmieniła się nie zmienność bogactwa. Zmieniła się zdolność do przekształcania bogactwa w władzę.
Jak zerwać połączenie między bogactwem a władzą? Wymagaj przejrzystości. Uważnie obserwuj, jak sprawowana jest władza i żądaj wyjaśnień, jak podejmowane są decyzje. Dlaczego wszystkie przesłuchania policyjne nie są nagrywane? Dlaczego 36% absolwentów Princeton z 2007 roku pochodziło ze szkół przygotowawczych, podczas gdy tylko 1,7% amerykańskich dzieci je uczęszcza? Dlaczego USA naprawdę najechały na Irak? Dlaczego urzędnicy państwowi nie ujawniają więcej o swoich finansach i dlaczego tylko w trakcie swojej kadencji?
Znajomy, który dużo wie o bezpieczeństwie komputerowym, mówi, że najważniejszym krokiem jest rejestrowanie wszystkiego. Kiedy był dzieckiem i próbował włamać się do komputerów, najbardziej martwiła go myśl o pozostawieniu śladu. Bardziej przeszkadzała mu potrzeba unikania tego niż jakakolwiek przeszkoda celowo postawiona na jego drodze.
Podobnie jak wszystkie nielegalne połączenia, połączenie między bogactwem a władzą kwitnie w tajemnicy. Ujawnij wszystkie transakcje, a znacznie je ograniczysz. Rejestruj wszystko. To strategia, która już wydaje się działać i nie ma skutku ubocznego w postaci zubożenia całego kraju.
Nie sądzę, żeby wiele osób zdawało sobie sprawę z istnienia związku między nierównościami ekonomicznymi a ryzykiem. Sam w pełni tego nie rozumiałem aż do niedawna. Oczywiście od lat wiedziałem, że jeśli nie odniesie się sukcesu w startupie, alternatywą było zdobycie wygodnej, gwarantowanej posady badawczej. Ale nie rozumiałem równania rządzącego moim zachowaniem. Podobnie, empirycznie jest oczywiste, że kraj, który nie pozwala ludziom się bogacić, zmierza ku katastrofie, czy to będzie Rzym Dioklecjana, czy Wielka Brytania Harolda Wilsona. Ale dopiero niedawno zrozumiałem rolę, jaką odgrywa ryzyko.
Jeśli próbujesz atakować bogactwo, kończysz również atakując ryzyko, a wraz z nim wzrost. Jeśli chcemy sprawiedliwszego świata, myślę, że lepiej jest zaatakować jeden krok dalej, tam gdzie bogactwo zamienia się we władzę.
Przypisy
[1] Sukces definiuje się tutaj z punktu widzenia początkowych inwestorów: albo IPO, albo przejęcie za kwotę wyższą niż wycena z ostatniej rundy finansowania. Konwencjonalny wskaźnik sukcesu 1 na 10 jest podejrzanie zgrabny, ale rozmowy z VC sugerują, że jest on w przybliżeniu prawidłowy dla startupów ogółem. Najlepsze firmy VC spodziewają się osiągnąć lepsze wyniki.
[2] Nie twierdzę, że założyciele siadają i obliczają oczekiwany zwrot po opodatkowaniu ze startupu. Są motywowani przykładami innych ludzi, którzy to zrobili. A te przykłady odzwierciedlają zwroty po opodatkowaniu.
[3] Hipoteza: Zmienność majątku w (niekorupcyjnym) kraju lub organizacji będzie odwrotnie proporcjonalna do rozpowszechnienia systemów stażu pracy. Zatem jeśli ograniczysz zmienność majątku, staż pracy stanie się odpowiednio ważniejszy. Jak dotąd nie znam przykładów przeciwnych, chociaż w bardzo skorumpowanych krajach można uzyskać oba jednocześnie. (Dzięki Danielowi Sobralowi za zwrócenie na to uwagi.)
[4] W kraju o prawdziwie feudalnej gospodarce można by z powodzeniem redystrybuować bogactwo, ponieważ nie ma startupów do zabicia.
[5] Szybkość, z jaką startupy rozwijają nowe technologie, jest drugim powodem, dla którego tak dobrze płacą. Jak wyjaśniłem w eseju „Jak tworzyć bogactwo”, w startupie wykonuje się pracę wartą całe życie w ciągu kilku lat. Zniechęcanie do tego wydaje się równie głupie, jak zniechęcanie do podejmowania ryzyka.
Podziękowania dla Chrisa Andersona, Trevora Blackwell'a, Dana Giffina, Jessiki Livingston i Evana Williamsa za przeczytanie wersji roboczych tego eseju, a także dla Langley'a Steinerta, Sangama Panta i Mike'a Moritz'a za informacje na temat inwestowania kapitału wysokiego ryzyka.